Będąc w Toruniu miałam okazję własnoręcznie wykonać piernika. Nie takiego co się kupuje w sklepie - lukrowanego, słodziutkiego i z nadzieniem.
Ten mój był 'prawdziwym' piernikiem.
W muzeum piernika można zapoznać się z produkcją i historią pierników. Poznajemy składniki, zasady wykonania, historię narodzin toruńskiego piernika, ale najfajniejszym momentem jest własnoręczne robienie tego piernego-piernika.
Na początku zapoznajemy się z przyprawami, które sprawiają, że piernik dawniej był bardzo drogim ciastem. Poznajemy ich zapach, można wszystko dotykać. Przyprawy w misach i dzbanach przechodzą z rąk do rąk.
Słowo piernik pochodzi od 'piernego ciasta' czyli pieprznego. Dawniej ciasto było bardziej ostre, pieprzne, było w nim bardzo dużo drogich przypraw korzennych
Pani przewodniczka opowiada jak narodził się przepis. Ile czasu po wyrobieniu ciasto musi leżakować żeby było dobre do pieczenia itp. Ale najciekawsze jest w sali obok.
Przechodzimy do innej sali gdzie wybieramy sobie własną foremkę do pieczenia.
I zaczyna się zabawa.
|
różne foremki |
|
najpierw smarujemy foremkę olejem |
|
moja foremka już przygotowana |
|
następnie gnieciemy ciasto, aż będzie miękkie |
|
wałkujemy.... |
I tu już miałam za bardzo ubrudzone ręce aby zrobić zdjęcie :) - rozwałkowane ciasto nakładamy na foremkę, dobrze ugniatamy, żeby wzór się odcisnął. Odklejamy od foremki i nożykiem odcinamy krawędzie. I dajemy do upieczenia.
|
foremki |
|
moja foremka - róg obfitości |
|
foremka Basi |
|
przyprawy |
|
anyżek |
|
mój piernik |
Fajna zabawa, a przy okazji zaliczamy skrzyneczkę OP4EE5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz